5.12.2013r. (Zima) godz.16:00 Czwartek
W końcu doleciałem do lasu. Zaraz będzie się ściemniać, a ja muszę wydostać Emmę z tamtego zatęchłego więzienia, zanim Carpan na tyle się wkurzy i coś jej zrobi. Zaraz po wylądowaniu, zmieniłem się w wilka i pognałem do siostry. Kiedy mnie zobaczyła, natychmiast wstała i podbiegła do krat.
-Jack!-zawołała.
-Jack!-zawołała.
Mruknąłem cicho, po czym lekkim skinieniem łapy, pokazałem, aby odeszła parę kroków do tyłu. Zrozumiała od razu i odsunęła się. Ja natomiast przygotowałem się i zacząłem skakać na drewno, drapać je pazurami i podgryzać, lecz nic to nie dawało. Drewno było za grube i mocne. W ludzkiej formie, byłoby jeszcze gorzej. Lód też nic tu nie pomaga, a pogarsza sprawę. Łapy zaczęły już mnie boleć, ale nie mogłem się poddać. Nie dla osoby, dla której zdradziłem wszystkich, na których mi zależy-no oprócz Carpan'a. Kocham Emmę i muszę ją stąd wydostać, zanim tamci dowiedzą się, że tu jestem. Na drewnie zostawały lekkie ślady moich pazurów, lecz mało one dawały. Musiałbym tak drapać dobre parę godzin, zanim jedno puściło, a mam ich tam ze dwadzieścia. Nagle koło mojego pyska wbił się bumerang i złamał natychmiastowo jedną z krat. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku i ujrzałem Strażników. Bumerang należał oczywiście do Zająca. Nie zrozumiałem co się tutaj dzieje. Po chwili Mikołaj zaczął podchodzić do mnie i Emmy i swoimi szczeblami przełamał kolejne deski. Co oni wyprawiają?! Wróżka również pomogła i przecinała skrzydłami resztę drewna jak piła mechaniczna. Po chwili kraty padły i przewróciły się na ziemię. Emma wybiegła z klatki jak najszybciej i wtuliła do mojego futra. Ciągle patrzyłem pytającym spojrzeniem na strażników, aż po chwili zmieniłem się w człowieka.
-Co wy tu robicie?-zapytałem skołowany.
-Przylecieliśmy ci pomóc. Pamiętasz? Mikołaj widzi wszystko. Wiem dlaczego wpuściłeś tamtych do naszej bazy. Nie dziwie ci się. Dla rodziny postąpiłbym tak samo. A po za tym. Zostawiłeś u nas laskę.-zaśmiał się i rzucił mi kij. Szybkim ruchem złapałem go.
-Yhym. I od tak mi wybaczyliście.-spojrzałem na nich podejrzliwie.
-A kto powiedział, że ci wybaczyliśmy!-zaśmiał się-Masz nam jeszcze parę spraw do wyjaśnienia.
-Ok, ale to jutro. Teraz weźcie Emmę i zajmijcie się nią na noc. Ja muszę biec do lasu. Zaraz będzie całkowicie ciemno.
-A co ty jaskółka jesteś? Będziesz dzieci komuś podrzucał? Lecisz z nami.
-A przemiana? Dziś czwartek. Nie wiem czy wiesz, ale w zimę od wtorku do piątku się przemieniam.
-I?
-No, co "i?". Nie kumasz? Ja wilk. W twojej bazie. Wilk potrzebuje przestrzeni. Ja również. Przecież rozwalę ci pół bazy!
-Dasz radę. Parę godzin temu też tam byłeś w ciele wilka, a jest cała.
-No ale...
-Żadnych mi tu "ale"! Lecisz z nami i koniec kropka, a jak będziesz stawiał opór to kaganiec na pysk i smycz. Zrozumiano!
-Co wy tu robicie?-zapytałem skołowany.
-Przylecieliśmy ci pomóc. Pamiętasz? Mikołaj widzi wszystko. Wiem dlaczego wpuściłeś tamtych do naszej bazy. Nie dziwie ci się. Dla rodziny postąpiłbym tak samo. A po za tym. Zostawiłeś u nas laskę.-zaśmiał się i rzucił mi kij. Szybkim ruchem złapałem go.
-Yhym. I od tak mi wybaczyliście.-spojrzałem na nich podejrzliwie.
-A kto powiedział, że ci wybaczyliśmy!-zaśmiał się-Masz nam jeszcze parę spraw do wyjaśnienia.
-Ok, ale to jutro. Teraz weźcie Emmę i zajmijcie się nią na noc. Ja muszę biec do lasu. Zaraz będzie całkowicie ciemno.
-A co ty jaskółka jesteś? Będziesz dzieci komuś podrzucał? Lecisz z nami.
-A przemiana? Dziś czwartek. Nie wiem czy wiesz, ale w zimę od wtorku do piątku się przemieniam.
-I?
-No, co "i?". Nie kumasz? Ja wilk. W twojej bazie. Wilk potrzebuje przestrzeni. Ja również. Przecież rozwalę ci pół bazy!
-Dasz radę. Parę godzin temu też tam byłeś w ciele wilka, a jest cała.
-No ale...
-Żadnych mi tu "ale"! Lecisz z nami i koniec kropka, a jak będziesz stawiał opór to kaganiec na pysk i smycz. Zrozumiano!
Na samo słowo "kaganiec" wzdrygnąłem. To koszmar każdego psa. Aż mnie ciarki przeszły.
-No dobra, dobra. Zrozumiałem...Ale jak ci zdemoluje fabrykę, to żeby potem nie było.
-Umowa stoi!-zaśmiał się głośno, po czym ruszył w stronę sani.
-No dobra, dobra. Zrozumiałem...Ale jak ci zdemoluje fabrykę, to żeby potem nie było.
-Umowa stoi!-zaśmiał się głośno, po czym ruszył w stronę sani.
* * *
No i dolecieliśmy. Zbliżała się już godzina 18 i zaczęło się powoli ściemniać. Do przemiany dojdzie za jakieś około pół godziny, nie więcej. Różnie to bywa. Po drodze odwieźliśmy jeszcze Ząbka, Piaska i Kangura do domów. Miko zaparkował sanie, po czym wszyscy udaliśmy się na górę windą. Kiedy byliśmy już na korytarzu, poczułem na swojej skórze lekkie mrowienie. Coraz mniej czasu do przemiany.
No i dolecieliśmy. Zbliżała się już godzina 18 i zaczęło się powoli ściemniać. Do przemiany dojdzie za jakieś około pół godziny, nie więcej. Różnie to bywa. Po drodze odwieźliśmy jeszcze Ząbka, Piaska i Kangura do domów. Miko zaparkował sanie, po czym wszyscy udaliśmy się na górę windą. Kiedy byliśmy już na korytarzu, poczułem na swojej skórze lekkie mrowienie. Coraz mniej czasu do przemiany.
-North, może ja jednak pójdę na zewnątrz? Zdążę dolecieć do jakiegoś lasu i...
-Jack, uspokój się. Nie masz się czym denerwować. Przemienisz się, położysz i zaśniesz. Koniec.
-Myślisz, że to takie proste. Kiedy zmieniam się w wilka przypływa mi duża dawka adrenaliny. Często nie śpię całe noce. Naprawdę chcesz mnie pilnować całą noc? Nie jestem psem kanapowym. Nie jestem przyzwyczajony do bycia w budynku podczas przemiany.
-To się przyzwyczaisz. Jack, masz młodszą siostrę i musisz nauczyć się odpowiedzialności.
-Jestem odpowiedzialny!
-No to zostań tutaj.
-Yhhh.-mruknąłem.
-Jack, a jak to jest zamieniać się w wilka?-usłyszałem Emmę.
-Emm, no trudno to opisać. A dlaczego pytasz?
-No bo skoro niedługo mam również się przemieniać, to chciałabym wiedzieć.
-Niestety, ale z początku to trochę boli. Ale spokojnie, będę przy tobie.
-Obiecujesz?
-Obiecuje.
-No dobra, dzieciaki. Do puki jeszcze możesz Jack, przyszykuj Emmę do snu.
-Yhym. Chodź.-wziąłem siostrę za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju,
Tam dałem jej jedną ze swoich T-shirtów. Był trochę przy duży, ale nic innego nie mam. Skąd mogłem wiedzieć, że ona jeszcze żyje. Pomogłem się jej przebrać i położyć wygodnie na łóżku. Kiedy oboje mieliśmy już pewność, że wszystko już ok, poczułem silne drgawki na całym ciele.
-Jack, co się dzieje!?-zapytała lekko przestraszona.
-Spokojnie. To tylko przemiana. Nie bój się.-powiedziałem, aby się uspokoiła i stanąłem na czworaka.
Tradycyjnie, kości zmieniły swój kształt, skórę obrosło futro, a ludzki głos zastąpił psi. Jedynie oczy zostały takie, jak zawsze.
-Już?-zapytała ciągle przyglądająca mi się Emma.
Kiwnąłem łbem na "tak". Mała spojrzała na mnie z lekką ulgą, po czym dodała:
-Położysz się ze mną? Boje się.-powiedziała trochę smutna.
Spojrzałem tęskno na drzwi. Otwarte. Prowadzące do większych pomieszczeń, gdzie mógłbym się wybiegać i wyładować nadmiar energii. Następnie pokierowałem wzrok na siostrę. Przestraszona. Smutna. Niestety, ale miłość zwyciężyła tą walkę o wolność i wskoczyłem na łóżko. Przyznam, dziwne uczucie. Pierwszy raz w ciele wilka leże czy tam stoję na jakimś meblu. Nawet przyjemne. Ułożyłem się wygodnie u stóp Emmy i udałem że śpię. Ona również zrobiła to samo i po paru minutach czekania, jej oddech stał się lekki i spokojny. Zasnęła. Wpatrzyłem się w nią. Teraz wszystko jest dla mnie czarno-białe, ale... Kiedy miałem już 100% pewności,że śpi, zgrabnie zeskoczyłem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Od razu lepiej. No przynajmniej trochę. Wolałbym być teraz w lesie. Z przyzwyczajenia. Zacząłem sobie chodzić po korytarzu. Za mało tu miejsca! Potrzebuje przestrzeni! Zacząłem biec. Nawet się nie zastanawiałem gdzie. Wyobraziłem sobie cudowny las. Wszędzie drzewa, mech, zieleń, zwierzyna. Przeskakiwałem przez nieistniejące kłody i przebiegałem koło nierealnych drzew i krzaków. Byłem szczęśliwy. Samotny wilk, to najlepsze co może być! Jednak po chwili w coś walnąłem. Cały obraz cudownego lasu znikł, a przede mną pojawił się wielki futrzak. Yeti. Zaczął coś gadać niezrozumiałego w swoim języku, po czym lekko spanikowany, zaczął nawoływać inne futrzaki. North chyba zapomniał ich powiadomić o wilczym współlokatorze. Przestraszony zacząłem uciekać w drugą stronę, omijając przeszkadzające elfy, który uciekały w panice przede mną.
-North!-nawoływałem go, szczekając, lecz nadal nigdzie go nie widziałem.
Biegłem cały czas przed siebie, licząc na to, że włochacze w końcu się zmęczą i zostawią mnie w spokoju. Te jednak zaczęły dorównywać mi w biegu. Kończyła mi się droga. W ramach ostateczności, zawyłem najgłośniej jak potrafiłem (czyli "ała, moje uszy!!!") i przyśpieszyłem tempo. Nagle jeden z Yeti rzucił przede mną jakąś drewnianą zabawką i niestety, nie zdążyłem jej wyminąć. Z powodu uderzenia, zrobiłem fikołka i poturlałem się kawałek dalej. Znalazłem się na balkoniku, z którego obserwujemy światełka z repliki kuli ziemskiej. Spróbowałem wstać, kiedy poczułem silny ból. Ała! Moja łapa! Chyba złamana. Popatrzyłem przerażony na włochate potwory. Gdybym nie to, że leże jako przyszła ofiara Yeti, to śmiałbym się w niebo głosy z włochacza, trzymającego kochaną szpachelkę i wałek. Uuu! Ale straszne (sarkazm). Wtedy zauważyłem zbliżającego się Phila. Miał w łapach coś w rodzaju maczugi. Serio, zostanę zatłuczony przez niego? Po prostu świetnie! Położyłem łeb na ziemi, dając tym znak, że się poddaje i żeby już to kończył. Włochacz uniósł swą broń nad głowę i już miał uderzyć, kiedy usłyszeliśmy głos.
-Położysz się ze mną? Boje się.-powiedziała trochę smutna.
Spojrzałem tęskno na drzwi. Otwarte. Prowadzące do większych pomieszczeń, gdzie mógłbym się wybiegać i wyładować nadmiar energii. Następnie pokierowałem wzrok na siostrę. Przestraszona. Smutna. Niestety, ale miłość zwyciężyła tą walkę o wolność i wskoczyłem na łóżko. Przyznam, dziwne uczucie. Pierwszy raz w ciele wilka leże czy tam stoję na jakimś meblu. Nawet przyjemne. Ułożyłem się wygodnie u stóp Emmy i udałem że śpię. Ona również zrobiła to samo i po paru minutach czekania, jej oddech stał się lekki i spokojny. Zasnęła. Wpatrzyłem się w nią. Teraz wszystko jest dla mnie czarno-białe, ale... Kiedy miałem już 100% pewności,że śpi, zgrabnie zeskoczyłem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Od razu lepiej. No przynajmniej trochę. Wolałbym być teraz w lesie. Z przyzwyczajenia. Zacząłem sobie chodzić po korytarzu. Za mało tu miejsca! Potrzebuje przestrzeni! Zacząłem biec. Nawet się nie zastanawiałem gdzie. Wyobraziłem sobie cudowny las. Wszędzie drzewa, mech, zieleń, zwierzyna. Przeskakiwałem przez nieistniejące kłody i przebiegałem koło nierealnych drzew i krzaków. Byłem szczęśliwy. Samotny wilk, to najlepsze co może być! Jednak po chwili w coś walnąłem. Cały obraz cudownego lasu znikł, a przede mną pojawił się wielki futrzak. Yeti. Zaczął coś gadać niezrozumiałego w swoim języku, po czym lekko spanikowany, zaczął nawoływać inne futrzaki. North chyba zapomniał ich powiadomić o wilczym współlokatorze. Przestraszony zacząłem uciekać w drugą stronę, omijając przeszkadzające elfy, który uciekały w panice przede mną.
-North!-nawoływałem go, szczekając, lecz nadal nigdzie go nie widziałem.
Biegłem cały czas przed siebie, licząc na to, że włochacze w końcu się zmęczą i zostawią mnie w spokoju. Te jednak zaczęły dorównywać mi w biegu. Kończyła mi się droga. W ramach ostateczności, zawyłem najgłośniej jak potrafiłem (czyli "ała, moje uszy!!!") i przyśpieszyłem tempo. Nagle jeden z Yeti rzucił przede mną jakąś drewnianą zabawką i niestety, nie zdążyłem jej wyminąć. Z powodu uderzenia, zrobiłem fikołka i poturlałem się kawałek dalej. Znalazłem się na balkoniku, z którego obserwujemy światełka z repliki kuli ziemskiej. Spróbowałem wstać, kiedy poczułem silny ból. Ała! Moja łapa! Chyba złamana. Popatrzyłem przerażony na włochate potwory. Gdybym nie to, że leże jako przyszła ofiara Yeti, to śmiałbym się w niebo głosy z włochacza, trzymającego kochaną szpachelkę i wałek. Uuu! Ale straszne (sarkazm). Wtedy zauważyłem zbliżającego się Phila. Miał w łapach coś w rodzaju maczugi. Serio, zostanę zatłuczony przez niego? Po prostu świetnie! Położyłem łeb na ziemi, dając tym znak, że się poddaje i żeby już to kończył. Włochacz uniósł swą broń nad głowę i już miał uderzyć, kiedy usłyszeliśmy głos.
-Co się tu dzieje?!-to North!
-Wawa-bu-wawa- zabełgotał Phil
-I co z tego, że to wilk!? Jack'a nie poznajesz?
-Właśnie! -szczeknąłem.
Miko podszedł do mnie.
-Nic ci nie jest?-uklęknął przy mnie.
I tak nie zrozumie co do niego mówię, więc nie głośno zaskomlałem, poruszając lekko łapą. North położył na niej rękę i z mojego syknięcia wywnioskował:
-Jest złamana. Muszę ci ją dopatrzeć. Strasznie cię przepraszam. Zapomniałem powiadomić ich, sam wiesz o czym. Dobra, chodź, pomogę ci.
Siwobrody wyprostował się, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju medycznego, czyli szpitala dla elfów, którym często zdarzają się wypadki przez ich niezdarność i głupotę. North położył mnie na łóżku dla pacjentów i podszedł do szafek. Na początku dał mi jakiś lek przeciwbólowy, a następnie usztywnił i zabandażował ranną łapę. I cacy. Już prawie nie boli. Zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do drzwi. Kurczę! Zamknięte. Zacząłem w nie drapać, dając tym znak, żeby ktoś mnie wypuścił.
-A ty dokąd?
Łbem wskazałem, że na korytarz.
-Może byś się już położył spać? Łapa powinna odpocząć.
Westchnąłem cicho i spojrzałem na łapę. Jeszcze trochę boli. No dobra. Niech mu będzie. Kiwnąłem łbem, na znak że się zgadzam. North otworzył mi drzwi, a ja wyszedłem i udałem się do swojego pokoju. Tam wskoczyłem na kanapę i zasnąłem.
Nje chcem mnie siem komentofać. .-.
OdpowiedzUsuńAkcja oki, uwolnienie Emmy i wsystgo cacy...oki.
Rozdział zadowalający C;
Agadoo
Are you still alive?
OdpowiedzUsuńSiemaaaa elooooooo
OdpowiedzUsuńXDDDD
Usuń