4.12.2013r, (Zima) godz.17.00 Środa
Słońce już zachodziło. Nadal nie ogarnąłem tego wszystkiego. Najpierw dowiaduje się, że mam z Carpan'em okraść strażników z części ich mocy, a potem, że moja siostra żyje i mój "przyjaciel" nie chce jej wypuścić. I co ja mam zrobić? W ciele wilka chodzę smętnie po lesie. Jestem niedaleko miejsca, gdzie mieszka moja wataha. Nie miałem ochoty ich widzieć na oczy. No może, oprócz maluchów które uczę polować. Nagle poczułem zapach jakiegoś zwierzęcia. Kiszki grały mi marsza, więc dla rozluźnienia, postanowiłem popolować. Zacząłem iść w stronę woni mojej przyszłej ofiary. Po chwili lekko wystawiłem głowę z zaspy i namierzyłem wzrokiem zająca. Jest! Siedział przy swojej norce. Przygotowałem się do skoku. Poruszyłem lekko zadem, aby mieć pewność, że bezbłędnie doskoczę do zwierzęcia. I...skok! Niestety, ale uszaty szybko zareagował i schował się w swojej norce. Doskonale widziałem jego brązowe futro w głębi jamy. Nie mogłem się poddać. Kto wie, kiedy znajdę następnego. Cały czas warcząc, wepchnąłem łeb do dziury. Nie dosięgnąłem go jednak za bardzo. Udało mi się jedynie zranić jego nogę. W pysku poczułem ciepłą krew. Zacząłem rozkopywać lekko norę, brudząc przy tym trochę łapy. Zablokowałem ciałem drogę ucieczki, jeśli zachciało mu się uciekać. Po chwili, dziura stała się większa i ponownie wetknąłem łeb do środka. Tym razem udało mi się do niego dostać. Chwyciłem go mocno za szyję i zacząłem nim szarpać na prawo i lewo. Musiałem się na czymś wyżyć. I właśnie w tej sprawie, North miał racje, co mnie zasmuciło. Horroris podczas bycia wilkiem, nie mają czegoś takiego jak sumiennie lub litość. Wybywa z nas jak para. Umiemy się jednak kontrolować. Umiemy zapanować nad gniewem. Nie zaatakujemy bez powodu, jak większość dzikich zwierząt. Bronimy swoich. Jednak większość z nas, ma coś z dziczy. To nasza słabość. Jeśli byłaby dwójka ludzi i stanęli by po mojej prawej i lewej i miałbym wybrać: gościa z kawałkiem mięsa czy człowieka którego naprawdę kochamy, wszystkie z Horrosis wybrały by mięso. Nie możemy tego nawet powstrzymać. Taki człowiek ma wtedy nad nami całkowitą kontrolę. Albo człowiek lub inny Horroris. Nie spotkałem jednak takiej istoty, która dałaby radę nie wybrać mięsa. Ale wracając. Zając z którym "walczyłem" był wyjątkowo zawzięty. Zaciskałem najlepiej jak mogę swoje szczęki, lecz mało to dawało. W końcu rzuciłem go brutalnie na ziemię. Pisnął z bólu i nie zdołał uciec, przez zranioną łapę. Podbiegłem szybko do niego i zatopiłem kły w jego brzuchu. Z pyszczka zwierzęcia wydobyła się lekka para, która po chwili zniknęła i nie ukazała już więcej. Nie żyje. Rozluźniłem szczęki i już miałem brać do pałaszowania, kiedy mój dobry wilczy słuch usłyszał dziecięcy płacz. Emma. Nawet kiedy w ciele wilka moje sumienie i litość ucieka, to i tak pozostają te wspomnienia i smutek. Po chwili namysłu, złapałem zwierzaka w zęby i udałem w stronę tego "więzienia". Emma zawinięta w kłębek, cichutko płakała. Bała się biedaczyna. Teraz tylko jak jej pokazać, że to ja? Zacząłem powoli podchodzić do tych kiepskich, drewnianych krat, których jednak w ciele wilka nie dam rady rozwalić. Może gdybym był człowiekiem, to by się udało, ale teraz transformacja się nie uda. Po chwili byłem jakieś 3 metry od siostry. Położyłem zająca przed sobą, po czym cichutko zamruczałem. Dziewczynka lekko drygnęła przestraszona i w końcu popatrzyła na mnie.
-Czego tu chcesz?-zapytała przerażona. Nie poznała, że to ja.
Powoli do niej podszedłem. Jak ja jej mam pokazać, że to ja? Emma po moim zbliżeniu cofnęła się do samego końca z obawy, że coś jej zrobię. W końcu myśli, że to jakiś inny dziki wilk, znalazł sobie pokarm. Ja jednak dotknąłem lekko łapą kraty. Drewno pokrył szron, a ja wciąż patrzyłem na siostrę. Nie wiedziała o co chodzi, lecz zainteresowała się tym. Ucieszyło mnie to lekko, więc przemyślałem dalszy ciąg "wyjaśnień". Pomachałem mocno ogonem, aż w końcu wytworzył się obrazek. Coś w rodzaju gifa. Pokazywał on dwójkę ludzi jeżdżących na łyżwach. Dziewczynkę i chłopca. Po chwili, dziewczynka zatrzymała się, a lód pękał pod jej ledwo wyraźnymi nogami. Chłopak popchnął ją i znikł pod lodem. Mini historyjka powtórzyła się z trzy razy i po chwili zniknęła. Emma cały czas na nią patrzyła. Kiedy jednak zniknęła, pomrugała kilkukrotnie i spojrzała na mnie. Jakby zaczęła rozumieć. Przybliżyła się w końcu do mnie i spojrzała w oczy. Nie były już brązowe jak kiedyś, ale poza tym, nic się nie zmieniły.
-Jack?-rozpoznała się.
Kiwnąłem głową. W jej oczach zebrały się łzy.
-Jesteś Horroris?!-krzyknęła na mnie,
Mruknąłem cicho, podchodząc do niej jeszcze bliżej.
-Oszukiwałeś nas! Mnie i mamę! Zawszę, byłeś jednym z nich, prawda?!
-Przepraszam.-mruknąłem,lecz nie zrozumiała. Jeszcze nie rozumie wilczego. Jeszcze.
Mała zaczęła płakać. Mimo złości na mnie, przytuliła się przez kraty do mojej szyi. Położyłem się, a ona nadal wtulona do mnie, położyła głowę -przez kraty- na moim ciepłym futrze. Po chwili nie słychać już było płaczu. Emma zasnęła. A ja razem z nią, myśląc: Co będzie dalej?
"Nie zaatakujemy bez powodu, jak większość dzikich zwierząt. " - WEŹ MNIE NIE DENERWUJ. -.- Zwierzęta atakują, bo ,,najlepszą obrona jest atak" albo uciekaja, bo BOJĄ SIĘ LUDZI i większych od siebie. Zwierzęta NIGDY nie zabijają/atakują bez powodu.
OdpowiedzUsuńA tak to rozdział OK.
Agadoo